sobota, 22 grudnia 2012

Wczoraj miał być koniec świata ;)

Czy tylko ja to przeoczyłam? ;P

Na szczęście telewizora nie posiadam, ale wiadomości na internecie przeglądam... A informacje, o zbliżającym się końcu świata, co najwyżej troszkę mnie... bawiły. Fakty o katastrofach naturalnych i innych dziwnych rzeczach pojawiały się co drugą wiadomość informacyjną już od kilku tygodni. Ale przepraszam bardzo, czy były to rzeczy, które się wcześniej w ogóle nie zdarzały, czy zwyczajnie nie poświęcano im tyle miejsca w mediach?

Swój osobisty armagedon przeżyłam w te wakacje oglądając u teściów zwyczajne "Wiadomości". Na półgodzinne wydanie programu nie pojawiła się ani jedna pozytywna informacja. Co chwilę news o tym, że kogoś okradli lub oszukali, afera taka i taka, gdzieś tam płoną hektary lasów, a bodajże na Zelandii wybuchł "uśpiony" wulkan. Pierwsze wrażenie - rety, toż to chyba koniec wszystkiego się zbliża... Wrażenie numer 2 - eeee, nie to tylko zwykłe informacje, które... mają co? Chyba tylko żeby zastraszyć obywateli? Innego powodu nie widzę.

No to jak to jest z tym końcem świata? Obserwujemy ku temu przesłanki od wielu lat, czy też są to zwyczajne anomalie klimatyczne, typowe dla naszej planety? Kalendarz Majów? Strasznie prosta sprawa, przez kogoś przekręcona i okrzyknięta Końcem Świata. A o co chodziło? Żeby zaczęło się coś nowego, coś starego musi się zakończyć. Czyli nie mamy do czynienia z zagładą tylko z końcem... hmmm... jakiejś epoki. Coś się skończyło, żeby coś innego mogło się rozpocząć.

A tak swoja drogą, skąd wzięła się u ludzi potrzeba przewidywania końca świata? Zlodowacenie się zbliża wielkimi krokami.  Może takimi rzeczami warto by się było zająć, a nie jakimiś magicznymi końcami świata?

No i jeszcze zawsze istnieje możliwość, że się zdziwimy jak dinozaury, kiedy Ziemia będzie miała pecha i znajdzie się na drodze czegoś dużego, szybkiego, mogącego zniszczyć wszystko nad czym pracowały pokolenia, jednym uderzeniem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz