Nie powiem, że chodziło to za mną od dłuższego czasu - zawsze wyznawałam prostą zasadę, że mniej znaczy więcej. Dotyczy to także ilości używanych przeze mnie kosmetyków, ale Ty Syrenko...Ty Syrenko myślałaś tak samo...i co teraz?
Wyznajesz praktycznie te same zasady, ale Twoja twarzyczka może uchodzić już za posągową, a moja nie...
Nie ma jednej recepty na poprawę urody, pozostaje eksperymentować.
Zaczynajmy więc!
Na pierwszy ogień coś prostego: maseczka do twarzy.
Pierwsza z brzegu:
Nazwa: RIVAL de Loop - innymi słowy maseczka marki Rossmann.
Typ: oliwkowa
Opakowanie: saszetka podzielona na dwie porcje
Cena: ok. 1,70, czyli mniej niż 1zł za jedną aplikację
Wydajność: duża
Zapach: delikatny, typowy "oliwkowy - przemysłowy"
Na uprzednio oczyszczoną skórę nałożyłam sobie szczodrze wspomnianej maseczki. Nawilżająca i łagodząca - niewątpliwie. W trakcie nakładania bardzo przyjemna - nie tłusta, ładnie, szybko się wchłaniała.
Łatwa do spłukania.
Niewątpliwie poczułam, że skóra została nawiżona.
Czy uczucie pozostało na długo?
Nie.
Czy poczułam się od razu "piękniejsza"?
Też nie.
Pojedyncze zastosowanie maseczki tego typu nie daje widocznych efektów. Może jednocześnie ( co mnie zaskoczyło) podrażnić skórę. Po wieczornej aplikacji, rano efekt oczyszczenia / nawilżenia był niewidoczny. Resztkę maseczki wtarłam sobie w dłonie - druga część saszetki oczekuje na lepsze czasy.
Ogólna ocena 1/5.
Zupełnie nie tego oczekuję od maseczki. Poza bardzo łatwym rozprowadzeniem i krótkotrwałym, przyjemnym uczuciem nawilżenia skóry poczułam też krótkotrwałe pieczenie w okolicy podbródka. Zapach ładny, ale całość - bez rewelacji.
Zdarzały mi się już kremy, które od razu przysparzały przyjemnych doznań i pozostawiały po sobie miłe doznania - a także choćby chwilową poprawę wyglądu.
RIVAL de Loop do takich się nie zalicza. Nie przekonałam się do tego, by podjąć się dłuższej nim kuracji ( podrażnienie przeważa szalę).
Smoku!
Z maseczkami to jest chyba największy problem w kwestii doboru kosmetyków. I zdecydowanie trzeba trafić na ulubioną firmę, wydając przy tym krocie :( Ale jak już wiesz, że na firmie X nie zawiodłaś się nigdy, a firma Y jest tak fatalna, że nie skusi cię nawet dobra promocja, wszystko idzie z górki.
Mogłabym teraz namnożyć przykładów, ale może zostawię to na oddzielny artykulik ;P (niedługo go spłodzę, obiecuję).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz