Uwaga!
Tekst poniższy jest prywatną opinią autora, który uważa, że na coś trzeba umrzeć, a jeśli mają to być w 100% nieekologiczne barwniki spożywcze - niech tak będzie!
Dostajemy je w produktach sklepowych oficjalnie oraz przemycane w niedokładnie opisanych opakowaniach. Barwniki spożywcze.
Uwielbiam je jednak, odkąd tylko nauczyłam się je stosować: zwyczajna polewa cytrynowa z odrobiną np. zielonego lub fioletowego barwnika pozwala nam namalować na gotowym cieście przepięknych wzorów.
Za kilka złotych kupiłam kiedyś paletę barw spożywczych w proszku i od tamtej pory stosuję. Kilka drobinek barwnika pozwala na piękne zakolorowanie dowolnego produktu spżywczego.
Kolorowa wódka? Czemu nie!
Fantastyczne, barwne drinki? Nic łatwiejszego!!
A do tego imprezowi kierowcy mogą czuć się w towarzystwie komfortowo pijąc równie eleganckie napoje, co inni imprezowicze.
Próbowałam także zabarwienia kosteczek lodu - kolor nieco blady, ale wyjątkowo spodobał się dzieciakom i innym pijącym "zwykłą mineralną".
Zgodnie z przepisem na najzwyklejsze ciacho: puszek. Podzieliłam masę na dwie części, z czego jedna dostała kolor fioletowy, a druga jasnozielony. Całość dostała naturalną polewą z gęstego syropu śliwkowego o pięknej rubinowej barwie.
Na pohybel kaloriom! Ciacho wyszło mega Halloweenowe!
Opieczone zyskało śliczną złocisto - brązową skórkę, zaś wewnątrz...kolor zieleni i fioletu w nienaruszonej formie.
Skojarzenie gnijącej skóry i rozkładającego się ciała z wyciekającą śliwkową krwią - pierwszorzędne!
Tak..wiem...niewielu to kręci, ale nie o to chodzi. Barwniki spożywcze są świetnym, tanim pomysłem na to, jak urozmaicić potrawy czy wykonać polewę / pastę / krem, który wykończy dowolną potrawę ( najlepiej nada się chyba do cist, ciasteczek i innych tortów) w intensywnych odcieniach.
Wiem, że bardzo szybko zgromią mnie Ci, którzy od początku do końca są zwolennikami naturalnych barwników.
Jest jedna rzecz, która stawia barwniki spożywcze w korzystniejszej pozycji. Są uniwersalne, bo bezzapachowe i bezsmakowe.
Kurkuma i buraczki pomogą np. z makaronem, ale już nie pozwolą na zabarwienie słodkiego ciacha, a zielony barwnik ( np. z przetartej pietruszki, albo wygotowanej młodej trawy) wydaje się chyba nieosiągalny naturalnymi środkami w ciachu.
Odrobina sztuczności nie zaszkodzi więc, a pozwoli na przygotowanie wyjątkowych drobiazgów i dodatków do potraw.
Eksperyment dla mnie bardzo udany - a że nie wyrosły mi jeszcze macki, trzecie ucho, ani nic podobnego, mam zamiar dalej stosować!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz