niedziela, 7 października 2012

Dylematy kupowania przez internet - rozmiarówki

Już od kilku lat dość pozytywnie mogę opisywać swoje przygody z zakupami przez internet. Rożne dziwne rzeczy udało się kupić i sprzedać, ale są rzeczy, do których zakupu nadal podchodzę z dość dużą ostrożnością.

Zmora i miłość wielu kobiet - buty.

O tym, jakie numeracje są stosowane w różnych sklepach można by pisać doktoraty, konkluzja pozostaje jednak taka, że lojalność wobec jednej marki się opłaca - właśnie jeśli chodzi o stosowanie jednolitej rozmiarówki.

Ostatnio poszukując butków, które wyglądem przypominałyby botki skrzyżowane z butami trekingowymi ponownie się o tym przekonałam.

W jednym z małomiasteczkowych sklepów CCC z przyjemnością stwierdziłam, że oferta sklepu jest pełna i odpowiadająca temu, co widziałam wcześniej na witrynce internetowej. Kiedy po godzinie przeglądania się z różnych modelach znalazłam w końcu TEN WYJĄTKOWY, JEDYNY SŁUSZNY - i inne takie tam okrzyki zachwytu spod znaku "odzieżowej miłości od pierwszego wejrzenia" - okazało się, że niestety nie ma butów w moim rozmiarze.

Tragedii nie ma - myślę sobie - może przez internet znajdę?

Dla pewności pytam, czy CCC stosuje numerację w rodzaju "długości wkładki wewnętrznej". I tu moje wielkie rozczarowanie - nie.

O ile z butami problem rozmiarowy jest zazwyczaj do przebrnięcia, o tyle kupowanie innych ciuchów przez internet to niejednokrotnie gehenna.


Jeśli ktoś chciał sobie znaleźć na Allegro ciuszek idealny, wie, że opisywanie ubrań rozmiarami ( moje ulubione: rozmiar S/M), wie, że pod tą samą tytularną nazwą rozmiaru - nawet spisywanego z metki w dobrej wierze - można ubrać słonia i wróbla.

I bądź tu człowieku mądry.

Rozmiar europejski, francuski, amerykański, japoński i jaki tam jeszcze?! Po co to wszystko, skoro i tak dowolność stosowania oznaczeń na metkach nie pozwala zwykłym śmiertelnikom bez przymierzania kupić ubrania, nazwijmy to sobie marki "bez marki", które po prostu będzie dobre?

Kobietki, jak to kobietki - bywają smukłe, puszyste albo zupełnie rozmiarowo pokręcone, ale co z tego, skoro zawsze, każda z nas, ma choć jedną rzecz, o której może powiedzieć "leży idealnie"...Pozostaje się wówczas jedynie chwalić tym, że metkowo jestem eMką, czy eLką...a i tak kupowane nam przez Mamy i Babcie "urocze ciuszki - niespodzianki" w tym samym rozmiarze nie mają prawa pasować...

Pozostaje wytrwale mierzyć jej centymetry i prosić niejednokrotnie internetowych sprzedawców o spowiadanie się z rozmiarów oferowanych ciuchów.



Co Ty na to Syrenko?



Smoku!

Zakupy przez Internet? No way! Kiedy jesteś typem „dotykowca” dodatkowo obdarzoną nie przeciętną urodą (o figurę mi chodzi, żeby nie było… w rozmiarach 36 w ramionach. Poniżej, cóż… jakieś 40 chyba…) Odważyć się w takiej sytuacji na zakupienie czegoś przez „klik”? Trzeba być mega odważnym, albo co najmniej szalonym… Lub też zwyczajnie odważnym, dzielnym jak przesyłka już dojdzie, wzruszonym pozytywnie: jest okej, jest okej…, wzruszonym negatywnie: przecież obmierzyłam się dobrze, dlaczego tu mi odstaje a tutaj uwiera? I uronić kilka łez w kuchni przy herbacie bez ciasteczka. Po całym wydarzeniu robisz przegląd szczuplejszych koleżanek, którym możesz wcisnąć szmatę, piękną, ale jakże złą i nieprzychylną dla figury twej…Postanawiasz sobie nawet nie być zazdrosną, gdy koleżankę w szmacie zobaczysz….

Buciki? Podpisuję pod powyższym obiema rękami i jedną nogą. Szczególnie czując się osobnikiem wybranym przez Dobry Wszechświat o rozmiarówce 35, w porywach 36… Fakt, sklepy dziecięce stoją przede mną otworem ;)

1 komentarz: