Też tak macie, że niektóre filmy jesteście w stanie do oglądać do końca, tylko i wyłącznie z tego względu, że nie możecie oderwać ucha od ścieżki dźwiękowej?
Film kiepski, fabula marna, gra aktorska leży i kwiczy, a ja siedzę i daję się ponieść muzyce. Gladiatora tak przesiedziałam... Film nawet dobry nie powiem, ale coś mi w nim nie pasowało. Może byłam za mała na takie arcydzieła?
Samą słabość do muzyki filmowej odkryłam już jakiś czas temu. Mianowicie oglądając filmową wersję mojej ukochanej bajki (ale ukochanej tylko w oryginalnej wersji językowej, polski dubbing strasznie mnie zniechęcił) The Last Airbender. Do końca filmu wytrwałam tylko i wyłącznie dzięki muzyce. Na prawdę, tak cienkiego filmu nie widziałam już dawno! Ale James Newton Howard zrobił coś niesamowitego, z miejsca poczułam, że tego pragnę, chcę mieć i nie odpuszczę! No i przyznaję się bez bicia, sprawdzam przy jakich filmach współpracował i oglądam (a raczej słucham) namiętnie ;D Chociażby z tego roku: Igrzyska śmierci lub Królewna Śnieżka i Łowca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz