Młody
wirtuoz gry na wiolonczeli traci pracę. Poszukując nowej trafia na ofertę
„pomocy przy podróżach”. Jak się jednak okazuje – także w ogłoszeniach o pracę
trafiają się błędy…
Biura
podróży zwyczajowo nie są wypełnione trumnami. Japońskie nie różnią się w tym
względzie od europejskich.
Kiedy
nasz główny bohater trafia pod adres podany w ogłoszeniu nie jest przygotowany
na cokolwiek, co ma go spotkać: oto zamiast pomocy przy podróżach, oferta pracy
dotyczy pomocy w tradycyjnym, japońskim domu pogrzebowym.
Pełen
sprzecznych uczuć decyduje się spróbować swych sił w tej pracy. Skrywając przed
swoją żoną prawdę, powoli zagłębia się w świecie rytuałów i tytułowych
pożegnań. Początkowo czując strach i niemoc w obliczu śmierci, stopniowo
zaczyna odkrywać rzeczywistą rolę, jaką pełni w tytułowych pożegnaniach.
Japońskie
kino bardzo często kojarzy nam się z produkcjami kina akcji, niejednokrotnie
spod znaku fantastyki. Artystyczne zagłębie jakim jest Japonia pozwala jednak z
łatwością odnaleźć równie wiele filmów, których istotą jest plastyczność
przekazu bardzo konkretnych emocji, klimatu. Posługując się językiem obrazu i
dźwięku, filmy japońskie dają nam – ludziom zachodu – wejrzeć w inspirujący i tajemniczy
świat współczesnego orientu.
„Okuribito”
to jedna z najpopularniejszych – choć wciąż nie dość rozpoznawalna – produkcja
ostatnich lat, która prowadzi nas z głównym bohaterem poprzez kolejne etapy
jego nauki jako mistrza tradycyjnej ceremonii pogrzebowej.
Temat
bardzo interesujący, bo wprowadzający nas w świat jednej z najbardziej
intymnych sytuacji życiowych, a jednocześnie pociągających z racji swojej
niedopowiedzianej natury. Klimat, klimat, klimat… tak można jednym słowem
określić ten film, który stawiając nam przed oczami bardzo trudny temat, nie
zadręcza nas ciężarem żałoby epatującej z każdego ujęcia, ale pokazuje
najróżniejsze aspekty przejścia od życia do śmierci. Naszego bohatera
spotykają niejednokrotnie sytuacje
komiczne, rozładowujące nagromadzone w widzu emocje, ale i trudne, związane
przede wszystkim z niemożnością odcięcia się od pracy nawet po jej zakończeniu.
Zaczynającego go prześladować „memento Mori” powoduje, że konieczne jest
poszukiwanie ujścia dla emocji (tak jego, jak i widza).
Parabola,
którą w ten sposób zataczamy – wracając do motywu muzyki – daje wytchnienie i
nie pozwala melancholijnego nastroju sprowadzić do smutku.
Japońskie
kino ma w Polsce swoją stałą widownię, ale też często jest idealnym materiałem
„eksperymentalnym” dla tych, którzy chcą poznać coś nowego i zupełnie świeżego
dla człowieka z zachodu. „Okuribito” jest w tym przypadku filmem, którego nie
da się z pamięci wymazać – pozostaje w myślach długo po obejrzeniu i pozwala z
przyjemnością do siebie powracać.
Puenta całości, to fakt, że "Okuribito" zgarnęło Oscara za najlepszy film nieanglojęzyczny. Niestety, dla wielu film ten pozostał nieznanym, tak jak i projekcje z drugiej z moich ulubionych kategorii Oscarowych - krótki film animowany...ale to już zupełnie inna historia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz